Dzisiaj (25.04) zostałem zatrzymany w Biedronce za dokonywanie zakupów na kasie samoobsługowej. Wezwano policję, ale nie zostałem aresztowany, tylko zmuszony do pozostania na miejscu. Trzymali mnie ponad godzinę, przeszukiwali paragony i przeglądali mój telefon.
Najpierw zostałem zatrzymany przez ochroniarza na polecenie nieobecnej kierowniczki, która chciała mnie osobiście sprawdzić podczas zakupów. Najpierw oskarżono mnie o oszustwo, a następnie o kradzież. Kiedy policja przybyła, zaproponowano mi ponowną zapłatę za zakupy i nałożono na mnie mandat w wysokości 100 zł. Kiedy odmówiłem, mandat skoczył do 500 zł, a mój brat, który był ze mną, otrzymał kolejny mandat w wysokości 100 zł. Zagrozono mi także konfiskatą telefonu i aresztowaniem, jeśli nie odblokuję urządzenia i nie zacznę współpracować w dochodzeniu.
Policja przeszukała mój telefon, rozmawiała z ochroniarzem i kierowniczką, a mnie trzymali na celi (toalety) przez 40 minut. Najpierw nakłaniali mnie do zapłaty za "wszystkie" promocyjne zakupy, ale po wyjaśnieniu, że tylko cztery pozycje (po dwie sztuki: papier, ser żółty, monte i słonecznik łuskany) pochodziły z shakeomatu, a ja miałem tylko jedno fizyczne potwierdzenie zakupu na telefonie, zaczęła się kolejna dyskusja. Policjant zadzwonił nawet do mojej żony, aby wyjaśniła, jak działa shakeomat.
Po dalszej rozmowie zaczęto mi zarzucać "kradzież" za zrobienie zakupów przez "zdjęcie" i wykorzystanie shakeomatu bez fizycznego (telefonu) dostępu do aplikacji. Nie zgadzałem się na żadne mandaty, co spowodowało dalsze negocjacje, w tym próby ustalenia, które produkty pochodziły z shakeomatu, a które z ogólnej promocji, co było bardzo trudne.
W końcu ustalono, że muszę zapłacić tylko różnicę między ceną promocyjną a normalną za produkty z shakeomatu, ale tylko za te, które nie były już potwierdzone fizycznie na moim telefonie. Wtedy zacząłem się uspokajać i stwierdziłem, że nie będę już tłumaczył....
Kiedy oznajmiłem im że produkty takie jak mrożona pizza i inne rzeczy, które kupiłem powinny zostać umieszczone w zamrażarce, odpowiedź brzmiała: "Jeśli je kupiłem, to nie ma dla nich znaczenia".
Podczas rozmowy telefonicznej oskarżenia były wypowiadane w różnej kolejności i dotyczyły korzystania z jednorazowych kodów, oszustw, kradzieży oraz wielokrotnego korzystania z "kodów" (czyli ponownego skanowania, aby uniknąć dodatkowych opłat). Pojawiło się również oskarżenie o kupowanie produktów za darmo oraz niejasne oskarżenie o oszustwo.
Następnie wyjaśniano zasadę działania shakeomatu i niemożliwość użycia jednego kodu dwa razy. Pojawiło się również oskarżenie o wielokrotne korzystanie z jednego shakeomatu.
Następnie próbowałem wytłumaczyć policjantom działanie Aplikacji Biedronka (już po raz trzeci lub czwarty), jednak nikt z nich nie wydawał się być aż tak kumaty. Zadzwoniłem nawet do mojej żony, aby wyjaśniła Policjantom, jak działa shakeomat.
W końcu Policjantowi udało uruchomić się aplikacje Biedronka na której znajdował się shakeomat, jednak po przejrzeniu historii zakupów okazało się, że pojawił się tam tylko jeden według nich "ukradziony" produkt. Oskarżono mnie o oszustwo, ponieważ rzekomo dokonywałem zakupów "zrzutami ekranu" i korzystałem z shakeomatu bez fizycznej aplikacji.
Policjant zaproponował mi mandat w wysokości 500 zł oraz dodatkowe 100 zł dla mojego młodszego brata. Odmówiłem zapłaty mandatu a oni straszyli mnie przekazaniem sprawy do sądu...
Jednak co z moimi zakupami? Najpierw musiałem zapłacić za nie jeszcze raz, tłumacząc policji i ochroniarzowi, że jest to nielegalne. Następnie musiałem zapłacić za darmowe produkty, które nie były objęte promocją 1+1. Potem nagle zaczęły się pojawiać różnice w cenach...
Próbowałem ustalić z nimi, które zakupy były "legitne" ale po dziesięciu minutach dyskusji z pracownikami, otrzymałem jedynie paragony i miałem zapłacić za trzy pozycje, które rzekomo "ukradłem" z obcego shakeomatu.
Po godzinie dyskusji i kłótni, ostatecznie odmówiłem zapłaty za cokolwiek i zakończyłem dyskusję. Zapytałem, czy podejmą jakieś działania w tej sprawie czy też przekażą ją do sądu, ale otrzymałem jedynie wulgarną odpowiedź, że mam stawić się u kierowniczki następnego dnia.
Szczyt niekompetencji ze strony tak pracowników , ochrony jak i policji do tego wszystko uwiecznione nagraniami , jak ktoś się tym mocniej zajmie to kary pójdą w setkach milionów złotych ( RODO i dane osobowe, przetrzymywanie osoby w toalecie przez godzinę , usuwanie danych z telefonu bez zgody zainteresowanego) .
To wygląda tak niesamowicie na tych filmach i opisie , że wygląda jak jakiś skecz, ale to niestety się stało i ktoś tych ludzi kierowniczkę sklepu ( bo to niby ona kazała ochronie zatrzymać osobę) zatrudnił, do tego stało się to w sklepie Biedronki .
Hmmm. Dla mnie to zalosne jest. Biedronka sama rozdaje te kody z darmowymi lub tanszymi rzeczami a potem na chybil trafil komus sie oberwało za kombinatorstwa innych oszustow. Niech sie lepiej Biedronka zajmie handlem kodami na facebooku a potem respektuje.
Czy to znaczy że np. syn, nie może zrobić zakupów dla całej rodziny? Gdzie to widnieje w regulaminie? naprawdę musi iść cała rodzina na zakupy? Każdy kod należał do kogoś z rodziny więc nie widzę tutaj przestępstwa ani naruszenia regulaminu... Biedronka jak zwykle ma problem ze swoją wielką i huczną akcją, bo źle to zaprojektowała i traci na licznych promocjach i teraz obwinia kogokolwiek na chybił-trafił żeby zaoszczędzić te kilka groszy..... absurd totalny.. już pomijam fakt że zachowanie kierowniczki woła o pomste do nieba.. codziennie jest kilka osób ze screenami i u nas nie robi się problemów.. śmiech na sali
Na grupach fb ludzie masowo w tysiącach oddają kody za darmo i nie ma problemu, codziennie każdego dnia w każdym sklepie jest kilkunastu klientów ze screenami i też nie ma żadnego problemu, a tu nagle jedno wielkie widzimisie kierowniczki obliguje ochrone i kompromituje policje na kolejne pośmiewisko... mandat, zastraszanie, usuwanie materiału dowodowego z telefonu... brak słów... ręce opadają... Biedronka będzie miała szczęście jeśli nie będzie ich stać na proces...
Na grupach fb ludzie masowo w tysiącach oddają kody za darmo i nie ma problemu, codziennie każdego dnia w każdym sklepie jest kilkunastu klientów ze screenami i też nie ma żadnego problemu, a tu nagle jedno wielkie widzimisie kierowniczki obliguje ochrone i kompromituje policje na kolejne pośmiewisko... mandat, zastraszanie, usuwanie materiału dowodowego z telefonu... brak słów... ręce opadają... Biedronka będzie miała szczęście jeśli nie będzie ich stać na proces...
Ja tylko ci dodam ze wychodza złodzieje z pełnymi torbami zakupow i nie ma z tego konsekwencji ochrona w ogole. Jak zlapany jest zlodziej to napadowka sie nie spieszy i potrafi przyjechac po 20 minutach.
A jak dziecko zjadlo bulke, babeczka nie kupila reklamowki i teraz to to czlowiek potraktowany jak smiec. Przeliczajac to srednio na dzien kradziezy jest powyzej 300 zl a i zdarzalo sie nawet powyzej tej kwoty a tu caly sklep robi afere za kilka zlociszy za rzeczy ktore biedra sama wymyslila i korzysta z tego bardzo duzo osob. Smiech na sali...
Według mnie interwencja stróżów prawa jest bezzasadna.
Regulamin programu karty lojalnościowej, usług świadczonych drogą elektroniczną oraz aplikacji mobilnej "Moja Biedronka" jak na razie nie zakazuje przekazywania kodów.
Nie ma zatem żadnego nadużycia, oszustwa bądź kradzieży - brak podstawy prawnej do wystawienia mandatu.
Grupy społecznościowe, których użytkownicy wymieniają się ofertami specjalnymi, przypisanymi do ich konta Moja Biedronka, powstały zaraz po uruchomieniu przez nas aplikacji Biedronka. Wiemy o ich istnieniu praktycznie od momentu ich powstania – powiedział Rzeczpospolitej Marek Złakowski, dyrektor ds. Rozwoju Relacji z Klientem i Cyfryzacji.
Dodał, że zgodnie z regulaminem korzystanie z promocji jest dozwolone do celów własnych i niekomercyjnych, a handel wymienny prowadzony w internecie wpisuje się w te zasady.
Ciekawe czym kierowała się kierowniczka?? nie mamy obowiązku kontroli, powinna robić to sama aplikacja lub zarząd firmy powinien wdrążyć odpowiednie procedury przeciw-działania dla takich kombinatorów albo wprowadzić odpowiedni regulamin. Tutaj ewidentnie zarząd firmy zajmuje stanowisko że wie o kombinatorach i potwierdza że działają zgodnie z regulamien więc Pani kierowniczka działa przeciwko własnej firmie Żałosne jest też to że policja nie ma prawa zachowywać się jak w filmiku powyżej, a już tym bardziej wymierzać własną sprawiedliwość w postaci mandatu 500zł za korzystanie z aplikacjiii w sposób dozwolony przez samą firmę...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum