Praca w Biedronce - Typy klientów w Biedronce
Aventador - 2014-07-12, 10:47 Temat postu: Typy klientów w Biedronce W sumie nie wiem, czy bardziej pasuje to tu, czy do działu off-topic, w razie czego proszę Moderatora o przeniesienie... Ale postanowiłem podzielić się spostrzeżeniami odnośnie często występujących typów klientów w Biedronkach Oczywiście możecie też dopisywać własne, jeśli coś się Wam rzuciło w oczy
Typy klientów w Biedrze:
PIJACZEK S.A. - S.A, czyli Smakosz Amareny – pierwsze co robi po przekroczeniu progu sklepu, to szaleńczy rajd do regału z alkoholami, a potem do kasy (żeby jak najszybciej poczuć ten niebiański smak). Pojawia się o każdej porze dnia, bardzo często po kilkanaście razy dziennie. Co prawda kierownictwo sklepu oraz inni klienci patrzą na niego z niesmakiem, jednak kasjerzy go lubią – tego typu klient ZAWSZE płaci drobniakami, a tych często brakuje.
ZAPOMINALSKI – z pozoru zwykły klient. Spokojnie kasujesz jego zakupy, dochodzisz już do końca, aż tu nagle słyszysz „moment, zapomniałem jeszcze jednej rzeczy!!!”. Po czym klient przepycha się przez kolejkę pod prąd i biegnie po tą jedną rzecz, którą okazuje się najczęściej artykuł z drugiego końca sklepu. Ten typ klienta nieszczególnie przejmuje się innymi ludźmi stojącymi za nim w kolejce.
BOJAŹLIWY – ten typ występuje wyłącznie w tych Biedronkach, które mają długie taśmy do wykładania towarów przed kasami. Nie masz kolejki, a tu Ci nagle podchodzi taki osobnik i zaczyna wykładać towar... ale na samym końcu taśmy. Na hasło „można bliżej?” udaje, że nie słyszy, na aluzję w postaci uruchomienia taśmy też nie reaguje. Po wyłożeniu całości towaru skanowanie przebiega w następujący sposób: biiip – przerwa – biiip – przeeeerwa – biip – biip – przerwa... A towar można spokojnie wyłożyć bliżej kasjera – ani kasa, ani kasjer nie gryzą.
NIE-MAM-DROBNYCH – klient robi zakupy za 11,34 i daję stówę. Oczywiście końcówki nie ma. Za chwilę jednak doznaje jakiegoś olśnienia... „Moment!”... Po czym wyjmuje z kieszeni drobniaki, z których można spokojnie uzbierać 11,34 i jeszcze reszta zostanie...
NIE-MAM-PIENIĘDZY – bardziej irytująca wersja klienta Nie-mam-drobnych. Zaczynasz kasować jego zakupy, a tu klient zagląda do plecaka/torby/portfela i się okazuje, że zapomniał w ogóle zabrać pieniędzy i musi biec do bankomatu. Oczywiście inni klienci za nim głośno okazują swoje niezadowolenie, ale cóż poradzić... Dobrze, że zapomniał tylko pieniędzy, a nie głowy...
ZSZOKOWANY – kasujesz jego zakupy, aż tu nagle klient przygląda się kasie i zauważa brak terminala. „To u was jeszcze nie można płacić kartą?!” Ano jeszcze nie, nie w każdej Biedrze można... Wtedy następuje transformacja w klienta Nie-mam-pieniędzy i rajd do bankomatu, ewentualnie całkowita rezygnacja z zakupów.
LAST MINUTE – przychodzi taki na kilka minut przed zamknięciem sklepu i dziwi się, że ochrona krzywo na niego patrzy... A sklep czynny cały dzień.
LAST MINUTE 2 – też przychodzi przed zamknięciem, gdy jest już czynna tylko jedna kasa, a kolejki bywają długie nawet na pół sklepu. Oczywiście pierwsze jego pytanie brzmi „czy nie można by otworzyć kolejnej kasy?” Nie, nie można, reszta kasjerów jest już rozliczona. Zawsze można przyjść wcześniej...
ŻÓŁW – kasujesz jego produkty, odkładasz je na miejsce przeznaczone do pakowania, a ten stoi tylko i się patrzy. Dopiero po zapłaceniu (i uprzednim powoooolnym wygrzebaniu z portfela pieniędzy) zaczyna pakować swoje zakupy, oczywiście w żółwim tempie. A kasjer nie ma nawet jak zacząć obsługiwać następnego klienta, bo całe miejsce do pakowania zakupów jest zawalone...
ZERO WYCZUCIA – dotyczyć to może praktycznie każdego klienta. Gdy zaczynasz pracę i nie masz drobnych w kasetce, klienci przynoszą same banknoty 50 i 100 zł. A na zakończenie pracy, gdy już drobne nie są za bardzo potrzebne, zdarzają się klienci, co 50 zł dają w 1zł i 2zł monetach...
ZAJĘTY – cały czas rozmawia przez telefon. Na standardowe „dzień dobry” rzadko kiedy reaguje.
Przy podawaniu kwoty do zapłaty też nic nie słyszy, jedynie patrzy się na wyświetlacz przy kasie, po czym, trzymając cały czas telefon przy uchu, daje banknot 50 lub 100 zł. Oczywiście nie ma sensu się pytać o drobne, bo i tak nie usłyszy... Po zakończeniu transakcji często pakuje swoje zakupy, trzymając telefon przyciśnięty ramieniem do ucha.
NIECIERPLIWY – gdy przed nim kolejka składa się z dwóch-trzech osób, już prosi o otwarcie kolejnej kasy. Zanim drugi kasjer przyjdzie, kolejka już jest rozładowana...
SKRUPULATNY – po zakończeniu transakcji nie pakuje swoich zakupów, tylko dokładnie czyta cały paragon, czy aby wszystko się zgadza. Dopiero po upewnieniu się, że wszystko jest ok, zaczyna pakować zakupy.
biedroneczka000 - 2014-07-12, 11:28
Cytat: | ZERO WYCZUCIA – dotyczyć to może praktycznie każdego klienta. Gdy zaczynasz pracę i nie masz drobnych w kasetce, klienci przynoszą same banknoty 50 i 100 zł. A na zakończenie pracy, gdy już drobne nie są za bardzo potrzebne, zdarzają się klienci, co 50 zł dają w 1zł i 2zł monetach... |
No tak, klienci specjalnie wybierają sobie idealny moment do zapłacenia stówką, albo drobnymi, żeby uprzykrzyć życie innym. Bankomat też pewnie złośliwie (z myślą o kasjerach Biedronki) wypłaca 100 zł, zamiast 10 banknotów 10 złotowych.. Rozumiem, że pracownik Biedronki jest zawsze przygotowany i idąc na zakupy, na piwo, do restauracji, na stację itd. ma zawsze przygotowane drobne i grube i dostosowuje się do potrzeb pracowników
Gazela34 - 2014-07-12, 13:18
Tak się składa że każdy z tych klientów jest naszym klientem.
Wydrukuje i powiesz w socjalnym a co [/code]
A.D.A.M - 2014-07-12, 14:29
Jak czytam te "typy" to nasuwa mi się chęć przeklinania. Nawet jeżeli ktoś by płacił groszówkami te 50 złotych to też pieniądz. Sklep rano, kiedy przyjdzie klient z 50 czy 100 powinien mieć do wydania drobne, a nie się jeszcze oburzać. To, że klient rozmawia, nie odpowiadając na dzień dobry? Wiele razy ja mówię dzień dobry to kasjera, a w odpowiedzi słysze ciszę. Jak dla mnie to jest kompletnie absurdalne, każdy przychodzi do sklepu i takie mamy społeczeństwo.
Gazela34 - 2014-07-12, 14:41
Tak na dzień dobry są drobne uwierz nawet sporo ale jak nastu klientów robi zakupy do 10 zł a płaci 50 czy 100 i nie ma drobnych bądź nie chce mieć bo tak im wygodniej(a i tacy się zdarzają ze jak zaczyna wydawać się 10-20 gr to nagle mają )to,, nasze,,drobne szybko się kończą niestety [/quote]
Lilith - 2014-07-12, 15:02
A ja tam zawsze pytam takiego gadającego czy ma drobne,jak nie słyszy to pytam głośniej.Jak on cham to ja też mogę,a co
Agnieszka83 - 2014-07-12, 15:17
Ha Ha Lilith ja robie dokladnie to samo
elat3dmind - 2014-07-12, 15:53
Ja bym dodał ,,człowiek honoru"
Klient ten, ktory zrobił zakupy z produktem który jest w promocji (czyli na paragon wbija normalną cenę produktu a zniżke odbija się na końcu paragonu) a nastepnie gdy zauważy że został OSZUKANY <oczywiście specialnie, bo żaden kasjer nie ma prawa sie pomylić> podchodzi do kasjera, i dumny jak paw pokazuje paragon.
Ta pogarda w oczach, ta duma że nie dał się wciągnać w iluzjonistyczne gierki chytrych kasjerów! Tak nadęty jak plandeka od żuka! Lecz chwile uniesienia szybko znikają gdy kasjer tłumaczy że zniżki są odbijane na koncu paragonu...
Ale jak to? a czemu nie odrazu ? a skad ja miałem wiedzieć? a czemu ten minus taki mały? pewnie pan specialnie na samym dole wydrukował"
kapsw - 2014-07-12, 17:14
A.D.A.M napisał/a: | Jak czytam te "typy" to nasuwa mi się chęć przeklinania. Nawet jeżeli ktoś by płacił groszówkami te 50 złotych to też pieniądz. Sklep rano, kiedy przyjdzie klient z 50 czy 100 powinien mieć do wydania drobne, a nie się jeszcze oburzać. To, że klient rozmawia, nie odpowiadając na dzień dobry? Wiele razy ja mówię dzień dobry to kasjera, a w odpowiedzi słysze ciszę. Jak dla mnie to jest kompletnie absurdalne, każdy przychodzi do sklepu i takie mamy społeczeństwo. |
Jasne, ale to powinno działać w dwie strony. Ostatnio jednej pani z 200zł wydawałam 100 zł złotówkami (jeszcze w rulonie - w sumie żaden problem zapłacić nimi w następnym miejscu w którym będzie coś kupować) to ojoj, było zaraz "pani chyba żartuje". Inny pan na samo moje pytanie, czy nie ma drobniej od 200zł (zero oznak, że mu nie wydam - się upewniałam po prostu, bo a nuż, dość często nas przecież traktują jak miejsce do rozmiany pieniędzy), zaraz z krzykiem na mnie właśnie, że to też pieniądz, jego nie interesuje, mam mu wydać - wydałam, pięciozłotówkami w dużej mierze, bo no cóż, przez swoje "też pieniądz" sam sobie odebrał możliwość narzekania na to jakim nominałem mu wydam.
Rozmawianie za to przy kasie przez telefon jest po prostu niekulturalne trochę, nieprawdaż? Mi to już styka, ale zawsze uśmiechnę się do kogoś, kto kończy bo jest przy kasie, a w całej rocznej pracy zdarzyło mi się raz, że pan kończył, bo "słuchaj, jestem przy kasie, trochę niekulturalnie będzie rozmawiać przez telefon, oddzwonię". I to jest miłe. Ale też co ja tam wiem - ja zawsze się witam, a ludzi, którzy się nie witają uważam za lekko niesympatycznych przynajmniej.
Są jeszcze:
JUŻ-WIEM-ŻE-NIE-WIEM - czyli od wejścia "przepraszam, macie rzodkiewkę/mleko/jogurt naturalny?", a u kasjera wzmożone pilnowanie się, żeby kolejnemu z tego gatunku nie rzec, że do choinki, wystarczy się choć odrobinę rozejrzeć, to się okaże, że jest przed nosem...
CHOWACIE-WSZYSTKO-NA-MAGAZYNIE - czyli najlepiej jak od co najmniej dwóch pracowników się dowiem, że jeśli mięsa w tej lodówce nie ma (analogicznie dość często padają pytania o nonfood), to znaczy, że na magazynie go też nie ma. Jeśli da się dorwać tylko jednego pracownika, by go zapytać, to trzeba go pytać dwa razy i na pewno nie wierzyć, jeśli nie pójdzie on osobiście sprawdzić, przecież jest oczywiste, że on nie może wiedzieć, jeśli nie sprawdzi.
I pewnie jeszcze parę by się znalazło. A zszokowany działa obecnie na dwie wersje - druga jest zszokowana, że już tą kartą można płacić. Na początku się starałam coś zawsze odpowiedzieć jak choćby "niemożliwe, a jednak!", ale od dwóch tygodni każdego dnia pracy kilkadziesiąt razy słyszę to samo, więc się tylko uśmiecham do tych wszystkich komentatorskich odkrywców Ameryki.
A.D.A.M - 2014-07-12, 17:50
Wiesz, co do reszty w drobnych to moja mina zazwyczaj jest .^. ale po chwili dociera do mnie, że mam sklepy w których za te drobne by mnie po nogach całowali, żeby nie ująć tutaj innej części ciała. W sumie mi się nigdy nie zdarzyło gadać przez telefon w sklepie, a zazwyczaj jak ktoś dzwoni, to wychodzę z założenia "jak czegoś chcesz to zadzwonisz jeszcze raz" :D a z magazynem chyba kilka razy skorzystałem, ale to było w przypadku, że miało coś być w gazetce i chciałem się upewnić czy się już sprzedało, czy nie dotarło czy coś
Anonymous - 2014-07-12, 19:01
Temat drobnych już jest i to szeroko rozwinięty, więc zapraszam tam do dyskusji https://nasza-biedronka.pl/viewtopic.php?t=2309&highlight=drobne
monika25075 - 2014-07-12, 19:28
Najgorszy typ klienta to URZĘDNIK w sąsiedztwie mojej biedronki jest ZUS US UP SĄD i biurowiec masakra
Muminka - 2014-07-12, 19:48
A.D.A.M napisał/a: | Jak czytam te "typy" to nasuwa mi się chęć przeklinania. Nawet jeżeli ktoś by płacił groszówkami te 50 złotych to też pieniądz. Sklep rano, kiedy przyjdzie klient z 50 czy 100 powinien mieć do wydania drobne, a nie się jeszcze oburzać. To, że klient rozmawia, nie odpowiadając na dzień dobry? Wiele razy ja mówię dzień dobry to kasjera, a w odpowiedzi słysze ciszę. Jak dla mnie to jest kompletnie absurdalne, każdy przychodzi do sklepu i takie mamy społeczeństwo. |
Drogi kliencie sklep powinien , a klient też powinien mieć odliczoną kwotę za swoje zakupy tak stanowi prawo , ale co tam lepiej klapnąć sklep powinien , a klient nasz Pan ... czasem warto stuknąć się w czoło zanim się coś głupiego napisze
A.D.A.M - 2014-07-12, 20:31
Drogi muminku, to nie jest tak, że coś głupiego napisze. Spotykam się wielokrotnie z tym, że ktoś płaci większym banknotem. W kwestii odliczonej kwoty to z tym spotykam się przy autobusach komunikacji, nie w sklepie. Więc nie zgodzę się z tym, że mam mieć wyliczone na zakupy, bo przecież logiczne, że nie nosze przy sobie pieniędzy każdego nominału. Tylko stwierdzanie, nie mam wydać, a stoi się obok, że się widzi wnętrze kasy, a tam pełno 10, 20 i drobniejszych nominałów, to trochę śmieszne.
kapsw - 2014-07-12, 20:48
A.D.A.M napisał/a: | Wiesz, co do reszty w drobnych to moja mina zazwyczaj jest .^. ale po chwili dociera do mnie, że mam sklepy w których za te drobne by mnie po nogach całowali, żeby nie ująć tutaj innej części ciała. W sumie mi się nigdy nie zdarzyło gadać przez telefon w sklepie, a zazwyczaj jak ktoś dzwoni, to wychodzę z założenia "jak czegoś chcesz to zadzwonisz jeszcze raz" :D a z magazynem chyba kilka razy skorzystałem, ale to było w przypadku, że miało coś być w gazetce i chciałem się upewnić czy się już sprzedało, czy nie dotarło czy coś |
Gazetki swoją drogą, raczej chodzi mi o to, że najczęściej nie dowierzają, gdy bez sprawdzania wiem, że czegoś co jest w stałej ofercie akurat nie ma - zawsze się pojawia "ale na pewno nie macie na magazynie?/jakby pani sprawdziła to...". Nosz kurczę, skoro mówię, że nie ma, to raczej nie z czystej złośliwości. ;P
Co do drobnych jeszcze - może akurat zbierają. Ja wtedy co prawda nie stresuję siebie i klientów, że nie mam jak wydać, bo jak nie mają (a dosyć często jednak mają, tylko w pierwszym odruchu nie chce im się szukać), to wydam przecież, ale gdyby się o te drobne nie prosiło wcale, to kilka stówek pod rząd i faktycznie nastąpi moment, w którym komuś już się nie wyda, bo się nie będzie miało. (I swoją drogą - zależy co dla Ciebie jest pełnym wnętrzem drobnych, bo z reguły wiem, że klienci nie wiedzą, jak szybko takie dziesiątki znikają, gdy np. w kasie brak pięćdziesiątek po zmianie kasjerów albo gdy 5-6 osób w bliskiej odległości czasowej płaci kwoty z końcówkami 1-2zł nie mając tego drobnego bilonu).
|
|
|