To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Nasza-Biedronka.pl
Nieoficjalne i prywatne forum dla pracowników i klientów Biedronki

Praca w Biedronce - O wrocławskich Biedronkach - cytaty

ViktoriaNemesis - 2010-06-12, 07:36
Temat postu: O wrocławskich Biedronkach - cytaty
"Obserwując dziś środowiska studenckie ma się wrażenie, że to półgłówki. Ich umysł jest ograniczony. W 50% to wina złej edukacji a reszta złe wychowanie, brak ograniczeń, pijaństwo, narkomania, popularne kurestwo. Takie „rób ta, co chce ta”. Pracując w markecie nieopodal akademików można zaobserwować kulturę studenckiej hołoty. Kiedy ta kupa bezmózgich fabryk odchodów wpada do dyskontu to tak jakby tornado przeszło przez sklep. Kierownictwo i ochrona hipermarketów mają dość pracy. Stwierdzają, że: „Studenciaki to złodzieje, szkodniki, bezmózgowcy i bydło, które nie wie, czym jest dyskont.” - Za ład i porządek w marketach samoobsługowych odpowiadają zarówno pracownicy sklepu jak i Klienci. – Wchodząc do marketu typu Tesco, Carrefour, Biedronka itp. znajdujących się w zasięgu studentów to odechciewa się robienia zakupów. Za przykład może nam posłużyć wrocławska Biedronka nieopodal Uniwersytetu Przyrodniczego. O której by człowiek nie wszedł to zawsze trafia na tłumy studentów i totalny bałagan powodowany przez tą hołotę. Nie dziwię się zdenerwowanym kasjerom czy ochronie, że przeklinają studentów. Mają w pełni rację. Przeprowadzając kontrolę miało się wrażenie, że klientami są upośledzeni umysłowo ludzie. Cwaniakujący studenci ze słuchawkami w uszach nie reagują na to, co się do nich mówi. Szwendają się jak przysłowiowy „smród po gaciach”. Wyżerają towar jak świnie. Czują się jak by dyskont należał tylko do nich. Aroganckie i bezczelne zachowanie to atrybuty studentów z wrocławskich uczelni. Najczęściej oblegane jest stoisko alkoholowe. Samo się nasuwa, że miast zdobywać wiedzę to całymi dniami chleją. Podobne precedensy są wśród profesorów. No cóż, jaki mistrz taki i uczeń. Gdyby było inaczej to większość tej złodziejskiej hołoty nie było by w stanie zdać. Prócz tego „studenciaki” to analfabeci. Nie umieją czytać napisów zamieszczanych w różnych punktach sklepu, albo nie stosują się do nich. Przechodzą w miejscach niedozwolonych. Nie dociera do nich, że dyskont, jeśli zamyka się o 21 lub 22 to znaczy, iż do tego czasu Klient ma opuścić sklep. Poważnym błędem hipermarketów jest brak systemu blokowania kas w godzinie zamknięcia. W naszym kraju było by to najlepszym rozwiązaniem. W bardziej cywilizowanych krajach takich zabiegów nie potrzeba, ponieważ społeczeństwo rozumie i docenia pracę Pracowników marketów. Nasz kraj jednak jest zamieszkały przez „półgłówków i bydło”, dlatego należy tresować klientele."

"Czy tak popularne markety „Biedronki” są tylko dla biednych? Kto najczęściej jest Klientem „Biedronki”? Co zmienić by praca w takich marketach była przyjemnością a nie przykrym obowiązkiem? – „Biedronki” zdominowały polski rynek spożywczy poprzez tańsze produkty, dobrze zorganizowaną reklamę, a przede wszystkim przez tanią siłę roboczą. Przy tak wysokich obrotach „Biedronki” wyzyskują swoich pracowników płacąc im marne grosze za wykonywaną pracę. Kasjerzy muszą robić wszystko. Rozładowanie towaru z tirów, rozłożenie produktów na pułkach, obsłużenie niejednokrotnie upierdliwych i śmierdzących klientów, sprzątanie sklepu, roznoszenie towaru, który Klienci pozostawiają gdzie popadnie. 1400 złotych za 8-10 godzin pracy w stresie w tak rozwiniętym mieście jak Wrocław to żałosne. W dodatku pracownicy takich molochów narażeni są na ciągłe kontrole zewnętrzne. Pomimo tych kontroli standard nie poprawia się. Wszystko dzięki niewychowanym i nadętym Klientom. Takie indywiduum wchodzi z niejednokrotnie oblepionymi psimi odchodami butami albo pachną jakby się w rynsztoku kąpali i jeszcze mają żądania by to lub tamto im donieść. Najlepiej żeby wszystko podano na tacy. Przypominam po raz kolejny: Dyskonty to sklepy samoobsługowe. O wizerunek sklepu dbają zarówno Pracownicy jak i Klienci. Pracownicy nie są służącymi ani jasnowidzami w kwestii towaru. Klient czuje się jak pan i władca, a jest takim samym indywiduum jak każdy inny. To nie święta krowa ani byk Apis. W swoich żądaniach prym wiodą studenci. Niewiedzą jedna, że kiedy skończą studia to właśnie część z nich trafi do takich molochów typu „Biedronka”, „Lidl”, „OBI” itp. ponieważ Państwo Polskie nie jest w stanie zapewnić pracy zgodnej z zawodem. Oprócz wymagań i żądań stawianych przez klientów jest jeszcze kwestia kradzieży. Wystarczy czasem przysłuchać się wymianie zdań między pracownikami sklepu a ochroną. Kto najwięcej kradnie i niszczy towaru? – Studenci i starsze osoby na emeryturze tzw. „moherki”. Taką babcie trudno podejrzewać o kradzież. Zresztą te osoby zawsze mają jakieś torby i tobołki, więc przy takich możliwościach monitoringów, jakie mają np. „Biedronki” jest doprawdy cudem dokonać wypatrzenia i ujęcia sprawcy. Przy takich obrotach i masach pieniędzy Właściciel dyskontu nie inwestuje w bramki wykrywające, jak to jest w innych krajach ani też profesjonalnym monitoringu. Zresztą usytuowanie monitoringu na obiektach np. „Biedronka” jest śmieszne i niepomyślane. Otóż monitoringi umieszczane są na końcu sklepów, w biurze Kierownika sklepu. Przecież powszechnie wiadomo, iż Pracownik Ochrony, będąc sam na służbie, bo zazwyczaj tak jest, nie jest w stanie być w dwóch miejscach naraz: przy drzwiach wyjściowych i na monitoringu. Powszechnie też wiadomo, że obserwacja z góry jest bardziej wydajna niż patrolowanie sklepu. W dodatku Pracownicy Ochrony noszą mundury, które raczej zachęcają potencjalnego złodzieja do kradzieży niż go odstraszą. Najwyraźniej sam Właściciel sieci marketów działa na swoją niekorzyść. Dodatkowym błędem jest niszczenie towaru lekko uszkodzonego lub na granicy przydatności do spożycia. Każdy przedsiębiorczy człowiek obniża o połowę ceny takiego towary, przez co ogranicza straty sklepu. No cóż. Lepiej przecież oskarżyć o kradzież swoich pracowników i pozwalniać niż zadbać o to by było mniej strat.
Kolejnym problemem, który został zaobserwowany jest lęk pracowników przed tak zwaną Panią Dystrykt. Miałem tą nieprzyjemną przyjemność widzieć kilka razy tą osobliwość. Stało się to przez przypadek, kiedy zbierałem materiały do tego artykułu. Na sam widok tej pani wyszła mi „gęsia skórka”. To indywiduum, które jest postrachem wszystkich „Biedronek” na terenie Dolnego Śląska, to połączenie czarownicy i diabła Rokity ze średniowiecznych rycin. Ton głosu, jakim zwraca się do ludzi jest tak pogardliwy, że ciarki przechodzą. Najgorsze w tym jest to, że kiedyś owa „Lady Drakula” była zwykłą pracownicą „Biedronki”. No cóż, określenie „dorwał się do koryta i innych nie widzi” nie tylko tyczy się osób postawionych wysokich strzeblach władzy państwowej. Jako Klient marketów „Biedronka” nie życzę sobie by mnie obsługiwali pracownicy zestresowani i pełni obaw o stratę pracy. Skoro to monstrum biedronkowe mnie, osobę postronną zniechęciło do przebywania w markecie i robienia zakupów, to proszę sobie wyobrazić, co czują pracownicy sieci marketów „Biedronka”. Dziwię władzom Jeronimo Martins Dystrybucja S.A. że powierzają funkcje dyrektorskie osobom z manią wyższości, hipokrytom i zadufanym w sobie imbecylom. Jak by nie było ta pani stosuje mobbing. Najgorzej jest w „Biedronce” na Placu Grunwaldzkim, tłumnie obleganej przez studentów i starsze osoby. Ostatnia wizyta w tym obiekcie przyniosła nowe wrażenia niezbyt pozytywne. Kasetony się sypią z sufitu, instalacja elektryczna zwisa nad głowami. Smród jest taki jak w pralni starego typu. Brak klimatyzacji i mała przepustowość sklepu powinny w końcu zainteresować PIP. Najwyraźniej ta instytucja jest skorumpowana jak wszystkie instytucje współpracujące z JMD. Nie dziwię się pracownikom, że nie zgłaszają takiego traktowania przez zwierzchników i stanu wizualnego sklepu odpowiednim służbom. No cóż. Dramat na resorach. To totalny koszmar. Jak można pracować w takich warunkach i robić zakupy. Jak można wymagać od podrzędnych pracowników cudów skoro osoby władne typu pani dystrykt nie radzą sobie z tak podstawowymi problemami? Radzę, więc tej apodyktycznej i zakompleksionej pani by jak najszybciej skończyła z sobą. Odra jest obecnie o podwyższonym stanie wód i ma szybki nurt. Jeśli będą jakieś problemy to służymy swoją pomocą. Pomożemy zawieść u szyi kotwicę i wdrapać się na barierkę mostu, a jeśli zajdzie potrzeba to dopomożemy w skoczeniu do wody.
„Biedronka” – to nazwa sympatycznego owada, ale też można to tłumaczyć inaczej. Bied-ronka, czyli market dla ubogich, lecz to nie jest prawdą. Klientami „Biedronek” są zarówno ubożsi jak i ci bogaci. Bo przecież towar wyprodukowany dla tej sieci dyskontów niczym się nie różni smakowo od tych towarów kupionych w osiedlowych sklepikach za większe pieniądze. Owszem sprzęt elektroniczny nie zawsze jest wydajny i efektowny. Także tekstylia i obuwie nie ma dużej wytrzymałości. Niema się jednak, co dziwić. Za takie pieniądze nic nie może wiecznie trwać. Choć tanie nie znaczy złe. Niedługo „Biedronki” będą obchodzić 15-lecie istnienia. Ciekawe czy coś się zmieni na lepsze czy też moloch pozostanie obozem taniej siły roboczej."

Anonymous - 2010-06-14, 09:42

Co do tych studentów to my też mamy taki problem ale na szczęście tylko w niedziele,wtedy nasz parking jest zapełniony lepszymi "furami", a w sklepie studencka głośno zachowująca się hołota :szczena: ,która rozmawia ze sobą pomiędzy 1 alejką a 5 >:D


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group